NADSZEDŁ TEN CZAS, KIEDY JEST NOWA NOCIA, CIESZMY SIĘ I RADUJMY, BO KIJ WIE, KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA.
(edit: będzie w niedzielę o 12:00, już zaplanowałam publikację! </3 a co potem, to się zobaczy)
|
Jako że Ruth ma generation goal "Change of scenery"...
yep, that happened |
|
Okazało się nawet, że Ruth została zaproszona na rozdanie
dyplomów. |
|
Oczywiście o tym zapomniała.
Ruth: Wcale nie, po prostu nie pozwoliłaś mi tam pójść!
Den: Zamilcz. |
|
Wth? Co to za ustrojstwo? |
|
Ruth: Telefon.
Den: nie mam pytań. |
|
Ruth: a gdyby tak się ochajtać... |
|
Ruth: ...najlepiej z kimś bogatym. |
|
Den: zapomnij, rollnęłam ci Single Parent i dwójkę
dzieci, powodzenia. Ale masz chociaż kota. |
|
Ruth: Najlepszy. Prezent. Ever. |
|
Wspomniałam już, że zabrałam ze sobą wszystkie nagrobki? |
|
Witaj, Severusie, dawno Cię nie było. |
|
Chyba nie przyszedł pogadać z wnuczką. |
|
PRIORYTETY |
|
Ruth: wiesz co, czasem zastanawiam się nad sensem
istnienia i naszym przemijaniem... |
|
Dulcynea: nie słucham cię, jestem kotem i śpię. |
|
Ruth: no weź, podrapię cię szczotką... |
|
Ruth: I przy okazji nasypię sobie trochę twojej sierści... |
|
Ruth:...do tych przepysznych gofrów. Wait, what?! |
|
Ruth: zepsułaś moje śniadanie, ty mała... |
|
Dulcynea: ej, czill ałt, okej? Jestem kotem wegetarianinem,
też chcę zjeść coś bez mięsa, ok? |
|
Dulcynea: Zrozum, niełatwo o dobrą dietę, kiedy studiujesz
prawo i trenujesz crossfit. Ogarnij i wybierz się na jakiś
dancing, albo coś. |
|
No i się wybrała, szybko zapominając o swoim narzeczonym,
Bradleyu. Spójrzcie w ogóle na ten ałtfit. xD |
|
Ruth: Wyglądasz trochę jak klaun.
Judd: Eee? |
|
Ruth: lubię klauny.
Judd: jak tak, to spoko. |
|
Judd: Mogę być twoim klaunem, bejbe! |
|
Ruth: O takim facecie marzyłam. |
|
Judd: wiedziałem, że look na Indianę Jonesa da radę. Ha! |
|
Tymczasem do klubu przyszła Kristin, matka Ruth... |
|
I Harry. Oboje z książkami. I mean... to klub taneczny,
nie klub taniej książki! |
|
Kristin: oj weź, nie wstydzisz się chyba swoich rodziców?
Ruth: Właściwie to tak. |
|
Judd: Więc... to twoi rodzice? |
|
Ruth: Ee... nie, no, wiesz, w sumie to jakieś randomy. |
|
Ruth: Ten koleś uważa, że jest czarodziejem.
Judd: A faktycznie dziwaki jakieś. |
|
Ruth: A teraz wybacz, ale potrzebuję kogoś... |
|
Ruth: Do prokreacji... |
|
Ruth: Nie masz nic przeciwko, prawda?
Harry: Mną się nie przejmujcie. |
|
Judd: Oczywiście, że mam! Znamy się dopiero dwie simgodziny! |
|
Ruth: No wiesz co?! Łamiesz mi serce! |
|
Judd: Odczep się, wariatko. |
|
Judd: Jestem zbyt piękny, żeby tak młodo marnować swoje
życie na ojcostwo! |
|
Ruth: Jak sobie chcesz, znajdę innego prokreatora. |
|
Judd: Ej no, weź, nie ma szans na choćby szybki numerek?
Ruth: Zapomnij. |
|
Judd: Jeszcze do mnie wrócisz. |