wtorek, 28 czerwca 2016

Pokolenie 3.1

NADSZEDŁ TEN CZAS, KIEDY JEST NOWA NOCIA, CIESZMY SIĘ I RADUJMY, BO KIJ WIE, KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA.
(edit: będzie w niedzielę o 12:00, już zaplanowałam publikację! </3 a co potem, to się zobaczy)

Jako że Ruth ma generation goal "Change of scenery"...
yep, that happened


Okazało się nawet, że Ruth została zaproszona na rozdanie
dyplomów.

Oczywiście o tym zapomniała.
Ruth: Wcale nie, po prostu nie pozwoliłaś mi tam pójść!
Den: Zamilcz.

Wth? Co to za ustrojstwo?

Ruth: Telefon.
Den: nie mam pytań.

Ruth: a gdyby tak się ochajtać...

Ruth: ...najlepiej z kimś bogatym.

Den: zapomnij, rollnęłam ci Single Parent i dwójkę
dzieci, powodzenia. Ale masz chociaż kota.

Ruth: Najlepszy. Prezent. Ever.

Wspomniałam już, że zabrałam ze sobą wszystkie nagrobki?

Witaj, Severusie, dawno Cię nie było.

Chyba nie przyszedł pogadać z wnuczką.

PRIORYTETY

Ruth: wiesz co, czasem zastanawiam się nad sensem
istnienia i naszym przemijaniem...

Dulcynea: nie słucham cię, jestem kotem i śpię.

Ruth: no weź, podrapię cię szczotką...

Ruth: I przy okazji nasypię sobie trochę twojej sierści...

Ruth:...do tych przepysznych gofrów. Wait, what?!

Ruth: zepsułaś moje śniadanie, ty mała...

Dulcynea: ej, czill ałt, okej? Jestem kotem wegetarianinem,
też chcę zjeść coś bez mięsa, ok?

Dulcynea: Zrozum, niełatwo o dobrą dietę, kiedy studiujesz
prawo i trenujesz crossfit. Ogarnij i wybierz się na jakiś
dancing, albo coś.

No i się wybrała, szybko zapominając o swoim narzeczonym,
Bradleyu. Spójrzcie w ogóle na ten ałtfit. xD

Ruth: Wyglądasz trochę jak klaun.
Judd: Eee?

Ruth: lubię klauny.
Judd: jak tak, to spoko.

Judd: Mogę być twoim klaunem, bejbe!

Ruth: O takim facecie marzyłam.

Judd: wiedziałem, że look na Indianę Jonesa da radę. Ha!

Tymczasem do klubu przyszła Kristin, matka Ruth...

I Harry. Oboje z książkami. I mean... to klub taneczny,
nie klub taniej książki!

Kristin: oj weź, nie wstydzisz się chyba swoich rodziców?
Ruth: Właściwie to tak.

Judd: Więc... to twoi rodzice?

Ruth: Ee... nie, no, wiesz, w sumie to jakieś randomy.

Ruth: Ten koleś uważa, że jest czarodziejem.
Judd: A faktycznie dziwaki jakieś.

Ruth: A teraz wybacz, ale potrzebuję kogoś...

Ruth: Do prokreacji...

Ruth: Nie masz nic przeciwko, prawda?
Harry: Mną się nie przejmujcie.

Judd: Oczywiście, że mam! Znamy się dopiero dwie simgodziny!

Ruth: No wiesz co?! Łamiesz mi serce!

Judd: Odczep się, wariatko.

Judd: Jestem zbyt piękny, żeby tak młodo marnować swoje
życie na ojcostwo!

Ruth: Jak sobie chcesz, znajdę innego prokreatora.

Judd: Ej no, weź, nie ma szans na choćby szybki numerek?
Ruth: Zapomnij.

Judd: Jeszcze do mnie wrócisz.